Możemy odnosić wrażenie, że portrety z czasem stawały się coraz mniej autentyczne. Od autoportretów Durera czy Rubensa, które dosyć szczegółowo przedstawiały postać, przeszliśmy do portretów Picassa czy Witkiewicza, w których nie istniały określone ramy, formy. Obecnie portrety, a zwłaszcza fotografie-portrety, są „podrysowane” za pomocą programów graficznych. Jest to oczywiście tematy kontrowersyjny – większość ludzi chce przecież na portrecie wyglądać atrakcyjnie, być zapamiętana bez widocznych zmarszczek czy oznak choroby. I twórcy, i zamawiający, często troszczą się głównie o to, by przedstawiały daną osobę w idealnym świetle.
Ta gra słów nie jest przypadkowa – fotograf (tak jak i zresztą malarz) może dowolnie grać światłem, tak, aby podkreślała atuty portretowanej postaci. I o ile media przedstawiają postacie bez żadnej skazy, o tyle odbiorcy danego wizerunku coraz częściej protestują przeciw jego idealizowaniu. Ważne jest żeby, tak, jak i we wszystkim, zachować umiar. Przedstawia się przecież daną osobę, zarówno jej wygląd, cechy, które czynią tę osobę charakterystyczną, jak i jej nastrój w danej chwili.
Zbytnia ingerencja w wygląd portretowanej osoby może to wszystko zepsuć.
Artykuł napisany przez: